Mój Blog
Pisarz pisze. Jeśli chcesz być pisarzem, pisz
Mamy za sobą cały rok życia z koronawirusem.
Cóż to był za rok.
Pandemia jeszcze się nie skończyła, ale wygląda na to, że pojawiło się światełko w tunelu i nie jest to pociąg towarowy – to szczepionka. Wirus nadal się rozprzestrzenia, ale miejmy nadzieję, że szczepionka rozprzestrzeni się szybciej. Wszyscy piszą na Facebooku, czy już się zaszczepili, czy jeszcze czekają.
Mój mąż otrzymał już pierwszą dawkę. Ja zaszczepiłam się w zeszły czwartek. Przed nami długa droga, ale przemierzymy ją do samego końca.

Na szafce nocnej trzymam dziennik pięcioletni. Każda strona jest podzielona na pięć części, żeby można było porównywać, jak wyglądał dany dzień w pięciu kolejnych latach. Łzy stanęły mi w oczach, kiedy doszłam do marca i zaczęłam czytać, jak przed dwunastoma miesiącami sytuacja pogarszała się z dnia na dzień.
Wcześniej wpisy dotyczyły zwykłych spraw: opisałam rodzinne przyjęcie urodzinowe w kręgielni, spotkanie z wnukami na przystanku autobusowym, wizytę w szkole wnuczka, gdy wygłaszał referat o wstrząśnieniu mózgu, opowieść wnuczki o balu ojców i córek, kupno ciasteczek od harcerzy sprzedających je w okolicy.
Wtedy chodziliśmy jeszcze do kina i obejrzeliśmy na dużym ekranie Małe kobietki i Jo Jo Rabbit.
Byłam na rolkach. Na łyżwach. Na tańcach country. Obejrzałam ceremonię rozdania Złotych Globów z siostrą i siostrzenicą, która wybierała się do Nowego Jorku, żeby zadebiutować na Broadwayu, ale te plany pokrzyżowała pandemia. NBA zawiesiła rozgrywki. Disney przestał kręcić filmy. Liga baseballowa przesunęła otwarcie sezonu. Gubernator zadecydował o zamknięciu barów i restauracji. Wybory zostały przełożone. Sklepy spożywcze wyznaczyły godziny dla osób szczególnie narażonych na zarażenie.
Potem brat mojego męża złapał koronawirusa. Zamknięto szkoły. Zaczęliśmy robić zakupy przez internet. Zmarła mama mojej przyjaciółki. Pierwszy raz uczestniczyliśmy w pogrzebie na Zoomie.
Ominęły nas obchody Dnia Świętego Patryka w naszej ulubionej restauracji i klubie jazzowym Nighttown. Teraz już go nie ma. Najpierw się zamknął, potem na moment otworzył, znów zamknął, aż wreszcie został sprzedany.
Zorganizowaliśmy swoją własną paradę z okazji Dnia Pamięci Poległych na Polu Chwały na podjeździe domu mojej córki.
Zmarł mój przyjaciel Frank. Potem Laurie, moja przyjaciółka. Kuzyn Rusty. I mój bratanek Michael. Żałoba jest znacznie trudniejsza, kiedy nie można pójść na pogrzeb.
Zalegliśmy przed telewizorem i obejrzeliśmy seriale The Crown, Gambit Królowej i Tacy jesteśmy. Spędzaliśmy mnóstwo czasu z wnukami, zapraszaliśmy je na nocowanie, graliśmy z nimi w piłkę i chodziliśmy na długie spacery. Dowiedzieliśmy się, co lubią oglądać: Baby Alan, Dude Perfect i Carmen San Diego. Zobaczyliśmy film Hamilton i przebraliśmy się za jego bohaterów. Po programie Ludzie z małych domków wznosiliśmy miniaturowe konstrukcje z pudełek. Oglądaliśmy Nailed It i wypróbowywaliśmy nowe przepisy na desery.
Biblioteka dowoziła książki na zamówienie, więc bez przerwy czytałam. Próbowaliśmy zobaczyć kometę nad jeziorem Erie. W Dzień Niepodległości obejrzeliśmy fajerwerki w telewizji zamiast na żywo.
Mój mąż pracował z domu. Ja odświeżyłam swoją stronę internetową, zaczęłam prowadzić podcast i rozsyłać cotygodniowy newsletter.
W Halloween dzieci nie mogły chodzić do sąsiadów po słodycze, więc urządziliśmy dla wnucząt bal przebierańców w garażu.
Mój mąż wyciągnął rower, który dotąd zbierał tylko kurz, i zaczęliśmy jeździć na wycieczki we dwoje.
Salon fryzjerski, do którego chodziłam od dwudziestu dwóch lat, przestał działać, więc nie farbuję już siwych włosy. Odrosty mniej przeszkadzają, kiedy nie za wiele osób może je zobaczyć.
Godzinami bawiliśmy się z dziećmi Barbie i zestawami Playmobil, graliśmy w Kahoot! i Wsiąść do pociągu. Mój wnuk odkrył grę planszową Ryzyko – niech Bóg ma nas w swojej opiece!
Pierwszy raz w życiu zjechałam na nartach, nauczyłam się tańczyć w grze Just Dance na Nintendo Switch i kupiłam szczeniaka. Nigdy wcześniej nie miałam psa. Z dziesięciorgiem rodzeństwa utrzymujemy kontakt przez SMS-y. Spotkaliśmy się też na Zoomie na ślubie mojej siotrzenicy. Drużyna Cleveland Indians doszła do fazy playoff. Podobnie jak drużyna Cleveland Browns.
Zorganizowaliśmy Święto Dziękczynienia na wynos – przekazaliśmy pojemniki z jedzeniem naszemu synowi, mojej siostrze i dwojgu bliskich znajomych, którzy zwykle siadają z nami do stołu. Boże Narodzenie urządziliśmy na Zoomie. Partnerka naszego syna zachorowała na koronawirusa. Mama przyjaciółki zmarła na covid, podobnie jak ojciec innej znajomej.
Nasze życie toczyło się wolniej i przeniosło się do internetu. Nosiłam na zmianę dwie pary dżinsów, nie wyciągając większości ubrań z szafy. Wszyscy się zmieniliśmy. Parafrazując Dickensa, była to najlepsza i najgorsza z epok. Ale bynajmniej nie straciliśmy tych dwunastu miesięcy.
Po prostu były inne, niż sobie wyobrażaliśmy i planowaliśmy. Dostaliśmy rok, którego nigdy nie zapomnimy; pełen wydarzeń, które pozostaną w nas na zawsze i – miejmy nadzieję – już nigdy się nie powtórzą.