Mój Blog
Pisarz pisze. Jeśli chcesz być pisarzem, pisz
Znalezienie imienia dla psa to ciężkie zadanie.
Myślałam, że to wybór imienia dla dziecka jest trudny, ale z psem było znacznie gorzej. Dziecko otrzymuje imię od swoich rodziców i wyboru dokonują tylko oni, we dwoje. Gdy chodzi jednak o zwierzaka, każdy w rodzinie ma swoją propozycję.
Kto właściwie powinien podjąć ostateczną decyzję? Ja i mój mąż? Naszych troje wnucząt? Ich rodzice? Pies miał należeć do całej rodziny, więc musieliśmy go nazwać wszyscy razem.
Wybierając imię dla nowego domownika, trzeba wziąć pod uwagę mnóstwo czynników, zwłaszcza jeśli nigdy dotąd nie miałeś psa i jesteś po sześćdziesiątce (więc prawdopodobnie to twój ostatni czworonożny przyjaciel w życiu).

Nie możesz się wstydzić, wołając psa najgłośniej, jak potrafisz, kiedy ci ucieknie, więc odpadają imiona typu Ciapciulinek, Pędziwiatr albo Schabowy.
Idealne imię dla naszego nowego pupila nie mogło być zajęte przez żadnego przyjaciela ani członka rodziny, który wybrał je dla swojego dziecka albo zwierzaka, dlatego odpadały takie propozycje jak Murphy, Atticus, Riley, Cooper, Hershey, Buckeye, Baxter i Bob. Tak, nasza najmłodsza wnuczka chciała nazwać psa Bob.
W grę nie wchodziły też najpopularniejsze imiona: Reks, Maks, Tymon, Pumba, Simba czy Snoopy. Imię nie mogło brzmieć dziwacznie, więc nie nazwaliśmy psa Kanapowiec, Psijaciel ani Pan Szczekaczyński. Skreśliliśmy zbyt absurdalne opcje jak Ziemniak i Gizmo – tak, mój mąż chciał nazwać psa Gizmo. Nie chcieliśmy nakładać na psa zbyt wysokich oczekiwań, nazywając go Lincoln, Jefferson, Kennedy, Einstein, Thor, Yoda czy Bohater.
Szukaliśmy pomysłów wśród imion, które budzą skojarzenia wojskowe: Kapitan, Major, Sierżant i Generał, oraz królewskie: Król, Książe i Królowa. Zastawialiśmy się nad kosmicznymi: Orbita, Rakieta, Kosmos, Kometa, Gwiazda, Luna, Bliźniak, Apollo i Orion; związanymi z przyrodą: Niebo, Wiatr, Paproć, Jałowiec, Miód i Goździk. Mogliśmy też zainspirować się literaturą i sztuką i zdecydować się na Emersona, Langstona, Mayę, Baldwina, Ulissesa, Spartakusa albo Picasso.
Niektóre imiona byłyby zrozumiałe tylko dla starszego pokolenia, na przykład Astro z kreskówki Jetsonowie albo Zuzu z filmu To wspaniałe życie. Inne podobały się tylko naszym wnukom, na przykład Sztuciek, Kwaku i Bunio, czyli postaci z Toy Story 4. Na liście znalazły się też imiona zaczerpnięte ze świata muzyki: Zappa, Hendrix, McCartney, Lennon, Garth, Taylor i Jazz.
Imię naszego psa mogło mieć związek z pogodą: Piorun, Deszcz albo Grom. Mogliśmy wybrać jakąś cechę i nazwać go Radość, Nadzieja, Łaska albo Wiara.
Przytłoczyła nas ilość możliwości, więc nasza córka zrobiła tabelkę z pytaniami pomocniczymi:
Czy to imię można krzyknąć, nie zawstydzając siebie, psa ani sąsiadów?
Czy ma zdrobnienie? Jakie?
Czy można znaleźć do niego rym?
Ulubione imiona ocenialiśmy na skali, zaznaczając: „super”, „może być” albo „nie ma mowy”.
Do finału przeszły: Astro, Bakster i Druh Wybuch. Dla suczki: Luna i Lila. Wciąż jednak nie umieliśmy znaleźć imienia, które spodoba się wszystkim. Każdy wybór oznaczał, że jedno z nas wygrywa, a reszta jest przegrana.
Na szczęście kiedy wreszcie zobaczyliśmy naszego szczeniaka przez Zoom, wszyscy poczuliśmy się jak zwycięzcy. Pies – bo okazał się chłopcem – był puszystą biało-złocistą kulką z czarnymi uszami i czarną łatką na jednym oku.
Połowa wybranych przez nas imion w ogóle do niego nie pasowała. Wyglądał jak pirat, ale nie zamierzaliśmy nazwać go Kapitan Hak, Czarnobrody ani Jack Sparrow. Szukaliśmy zatem imion nawiązujących do koloru jego sierści: Marmurek. Oreo. Smoking. Domino. Kacper. Duch, czyli wilkor z Gry o Tron.
Nadal jednak nie byliśmy przekonani. Tego dnia przed snem myślałam o naszym szczeniaku. Wyglądał na starą duszę i łagodnego opiekuna. Przyszło mi wtedy do głowy imię, które nie znalazło się dotąd na żadnej liście – Gus. Zdrobnienie od imienia Augustus, postaci z jednej z naszych ulubionych książek Gwiazd naszych wina. Augustus był pełen radości i żył pełnią swojego krótkiego, lecz cudownego życia. Byłam zachwycona tym pomysłem.
Niestety, mój mąż nie był.
Nie wiedzieliśmy, co robić. Pies miał do nas przyjechać za trzy dni. Załamana wróciłam do naszej pierwszej listy z propozycjami i rzuciło mi się w oczy imię McIntyre.
Co roku w Dzień Świętego Patryka idziemy całą rodziną do klubu Nighttown i śpiewamy irladzką pieśń McIntyre. Któregoś razu nasze wnuki podczas refrenu zamiast McIntyre, zawołały: „Mac&cheese!”. Od tamtej pory zespół na nasz widok zmienia słowa w refrenie.
Imię McIntyre było idealne. Ja mam irlandzkie korzenie, dzieci uwielbiają tę piosenkę, a ukochany dziadek mojego męża nazywał się Mack. Poza tym łatwo było tworzyć zabawne ksywki: Big Mack, Mackaronik, Makak.
Nie wszyscy byli zadowoleni z tego wyboru, ale na szczęście psu jest wszystko jedno.
Jemu wystarczy, że go karmimy.